Mam swoje ciuchy jak wazylam 48 kg w wielkim czarnym worku. Jak chowalam zimowe kurtki i buty to wyjełam ten worek i szlag mnie trafił. To najwieksza motywacja ale i wku*w.
Co do poprzedniej notki, w Święta dałam radę, ale przed nie było tak kolorowo. Piszę o tym dopiero teraz, bo mi się to po prostu przypomniało. Było to pod koniec marca. W dwa dni wpieprzyłam całego kurczaka z rożna z bułkami. To mój największy wstyd, prawda jest taka, że to był po prostu dwudniowy napad.
Nie mówiąc o tych butelkach wina, które wydoiłam gdy zaczynano ostrzegać by nie wychodzić z domu.
Staram się tutaj raczej pozytywnie pisać, ale każdy z nas wie jaka to harówka. Każdego dnia wyrzeczenia mimo różnych zachcianek. Burczenie w brzuchu. Zły humor i wkurw. Wiecznie szukanie niskokalorycznych przepisów.
Dlatego nie stosuję czasowego rygoru. Czasem wstaję i od razu chce mi się jeść, a czasnem mijają trzy godziny (i wypijam dwie kawki) zanim zjem śniadanie. Dzień wcześniej sobie planuję co zjem, a w jakiej porze to zależy ode mnie. To właśnie pomaga mi unikać napadów, planowanie, wyliczanie. Lista zakupów. Ja mam łatwiej, bo mieszkam ze współlokatorami. Nikt mnie nie pilnuje, nie ma obiadków, koło dupy im lata co jem. Nie kusi mnie ich żarcie, bo to straszni mięsożercy są. Jakieś kiełbasy i parówy to nie mój klimat.
Jeśli chodzi o jedzenie, to zrobiłam tą pomidorową jednak z ryżem. Zupy robię na Vegecie, żadnych kostek rosołowych ani mięsa. Normalnie w wodzie z liśćmi laurowymi i zielem angielskim gotuję włoszczyznę. Zawsze wrzucam multum warzyw do zupy, od groma. Kupuję je osobno a nie razem w paczce. Por, seler, pietruszki i marchewki. Gdy są miękkie dodaję Vegetę(jedna łyżka stołowa, nie więcej) i koncentrat pomidorowy.
Na talerzu dodaję chillie albo pieprz, czuję ostry smak i pomidory. xD No i warzywa.
Uwielbiam na śniadanie jajka na twardo. Kupuję małe. Gotuję dwa, kładę połówkę na liściu sałaty i dodaję odrobinę chrzanu, zawijam w sałatę i jem. Zapycha mnie to totalnie a tylko 200 kcal.
Ostatnio jak mi się zachciało żreć na noc to wzięłam ogórka , normalnego i zaczełam wpieprzać. No i galaretka. Przeważnie jem większy posiłek tak 3 godziny przed snem, ale wtedy nie zjadłam i mnie ssało. Mam problem z jedzeniem na wieczór, bo bardzo głodna nie zasnę, za to lekko głodna już tak.
Chyba poeksperymentuje z grochem. 100g ma mniej niz 100 kcal. Soczewica ma trochę więcej w 100 g, ale chyba zacznę robić z nimi jakieś dania jednogarnkowe z warzywami. Coś pomyślę, ale zanim cokolwiek tu wrzucę to minie trochę czasu, bo jakoś śinka mi nie cieknie na myśl o tym. xD
Napiszcie mi co jecie, jakieś niskokaloryczne przepisy albo jakieś niskokaloryczne super food, bo inaczej serio będę musiała nauczyć się gotować groch i soczewicę xD.
Co do poprzedniej notki, w Święta dałam radę, ale przed nie było tak kolorowo. Piszę o tym dopiero teraz, bo mi się to po prostu przypomniało. Było to pod koniec marca. W dwa dni wpieprzyłam całego kurczaka z rożna z bułkami. To mój największy wstyd, prawda jest taka, że to był po prostu dwudniowy napad.
Nie mówiąc o tych butelkach wina, które wydoiłam gdy zaczynano ostrzegać by nie wychodzić z domu.
Staram się tutaj raczej pozytywnie pisać, ale każdy z nas wie jaka to harówka. Każdego dnia wyrzeczenia mimo różnych zachcianek. Burczenie w brzuchu. Zły humor i wkurw. Wiecznie szukanie niskokalorycznych przepisów.
Dlatego nie stosuję czasowego rygoru. Czasem wstaję i od razu chce mi się jeść, a czasnem mijają trzy godziny (i wypijam dwie kawki) zanim zjem śniadanie. Dzień wcześniej sobie planuję co zjem, a w jakiej porze to zależy ode mnie. To właśnie pomaga mi unikać napadów, planowanie, wyliczanie. Lista zakupów. Ja mam łatwiej, bo mieszkam ze współlokatorami. Nikt mnie nie pilnuje, nie ma obiadków, koło dupy im lata co jem. Nie kusi mnie ich żarcie, bo to straszni mięsożercy są. Jakieś kiełbasy i parówy to nie mój klimat.
Jeśli chodzi o jedzenie, to zrobiłam tą pomidorową jednak z ryżem. Zupy robię na Vegecie, żadnych kostek rosołowych ani mięsa. Normalnie w wodzie z liśćmi laurowymi i zielem angielskim gotuję włoszczyznę. Zawsze wrzucam multum warzyw do zupy, od groma. Kupuję je osobno a nie razem w paczce. Por, seler, pietruszki i marchewki. Gdy są miękkie dodaję Vegetę(jedna łyżka stołowa, nie więcej) i koncentrat pomidorowy.
Na talerzu dodaję chillie albo pieprz, czuję ostry smak i pomidory. xD No i warzywa.
Uwielbiam na śniadanie jajka na twardo. Kupuję małe. Gotuję dwa, kładę połówkę na liściu sałaty i dodaję odrobinę chrzanu, zawijam w sałatę i jem. Zapycha mnie to totalnie a tylko 200 kcal.
Ostatnio jak mi się zachciało żreć na noc to wzięłam ogórka , normalnego i zaczełam wpieprzać. No i galaretka. Przeważnie jem większy posiłek tak 3 godziny przed snem, ale wtedy nie zjadłam i mnie ssało. Mam problem z jedzeniem na wieczór, bo bardzo głodna nie zasnę, za to lekko głodna już tak.
Chyba poeksperymentuje z grochem. 100g ma mniej niz 100 kcal. Soczewica ma trochę więcej w 100 g, ale chyba zacznę robić z nimi jakieś dania jednogarnkowe z warzywami. Coś pomyślę, ale zanim cokolwiek tu wrzucę to minie trochę czasu, bo jakoś śinka mi nie cieknie na myśl o tym. xD
Napiszcie mi co jecie, jakieś niskokaloryczne przepisy albo jakieś niskokaloryczne super food, bo inaczej serio będę musiała nauczyć się gotować groch i soczewicę xD.
Mary Kate Olsen
Zauważyłam, że wszyscy na blogach piszą, że nie chcą narzekać itd., ja nawet o tym nie pomyslałam, dla mnie to jak nieodłączny element życia haha jestem tak przyzwyczajona do narzekania i słuchania narzekać, szczególnie na studiach, że jest to dla mnie jak zwykła rozmowa.
OdpowiedzUsuńZ przepisami chyba nie pomogę, na tą chwilę nic mi się nie przypomina. Jak mi coś wpadnie to dam znać.
Powodzenia !
Ja ostatnio w ogóle przestałam się skupiać na przepisach i tym co jem (pisałam o tym na blogu) i jakoś tak łatwiej. Narzekanie faktycznie jest zaraźliwe ale nie oszukujmy się - każdy ma czasem gorsze chwile i myślę, że warto o nich rozmawiać, pisać i tak dalej. To pomaga popatrzeć z dystansem.
OdpowiedzUsuńSkoro jesz mięso to nie musisz specjalnie dodawać do diety roślin strączkowych. One zresztą potrafią bardzo powiększyć brzuch. Są sycące fakt ale też ciężkie
OdpowiedzUsuńWypowiem się o straczkach, bo już od paru lat moja dieta się na nich opiera. Jest wiele metod, żeby zniwelować wzdęcia po nich, plus organizm sam się przyzwyczaja, jeśli na codzień nie jadłaś ich zbyt dużo, to trzeba zaczynać od małych porcji. Ale ogólnie są smaczne i zapychające, w szczególności fasola. Ja np robię pulpeciki z białej fasoli zapiekane w sosie pomidorowym - pycha! Albo warzywne curry z tofu lub ciecierzycą, mało kalorii, a jest mega. Mało kalorii ma np. Makaron z cukinii, można go pogotować lub jeść na surowo. A np warzywa zamiast smażyć na oleju można podusić na łyżce lub dwóch wody. Trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńNic mi nie mów o ciuchach... Są jak najgorszy wyrzut sumienia.
OdpowiedzUsuńJak masz ochotę, to narzekaj. Jesteśmy tylko ludźmi. Każdy ma gorsze chwile, a wylanie z siebie żalu działa oczyszczająco.
Co do niskokalorycznych superfoods - kiszonki! Kapusta kiszona, ogóry kiszone i sok z kiszonej kapuchy na przeczyszczenie. Nie ma nic lepszego. Z zapychaczy - marchewka z jabłkiem, serek wiejski z warzywami, kisiel, a z bardziej ekstremalnych - galaretka z herbaty ze słodzikiem. Nie próbowałam, ale słyszałam ;)
Trzymaj się! :*
Dlaczego tak? Bo dziesiątki razy przerabiałam szybkie spadki wagi. Nie wiem, może pójdzie szybciej. Ja zakładam takie minima, nie nastawiam się na jedzenie więcej jeśli będę spadać szybciej
OdpowiedzUsuńBudyń jaglany mega zapycha
OdpowiedzUsuń